wtorek, 6 września 2011

SKOŃCZYŁY SIĘ WAKACJE


Skończyły się wakacje, opadły liście z drzew.
Opustoszały plaże i ucichł ptaków śpiew.
Wspominać będziesz lato, wakacji dni.
Wspomnienia przemijają jak kolorowe sny...

Marzenia o przygodach zasną zimowym snem.
Spotkamy się znów w szkole w jesienny zwykły dzień.

Już szron otulił pola i wieje zimny wiatr.
Siedzimy w szkolnej ławie wśród znanych dobrze ścian.
Wspominać będziesz lato, wakacji dni.
Wspomnienia przemijają jak kolorowe sny.


Skończyły się wakacje...

     Jakie to prawdziwe. Ta piosenka chyba zawsze będzie mi się kojarzyć z nauką gry na gitarze i z mijającą codziennością.  Pewnie mi się oberwie od niektórych, ale niestety, nie przepadam za Latem i Wiosną.  UKOCHAŁAM dwie pory roku- JESIEŃ i ZIMĘ. Dlaczego? Bo wtedy przychodzi czas refleksji, spokoju.. czas zadumy i pomimo pochmurnych i coraz zimniejszych dni- czas ciepła rodzinnego. Kocham spadające liście, kolorowe jak nigdy drzewa, nie mogę doczekać się Świąt Bożego Narodzenia- pod tym względem jestem chyba jak dziecko;) Kocham pochmurne i ciężkie niebo nad lasem, pola podczas wykopków i orki, koloru zebranej z pola dyni  na podwórzu i ciepła kaflowego pieca w domu. Kocham ten czas zadumy, gdy przychodzą Zaduszki i zbiory polonów z pola a w dziękczynieniu uplecione wieńce dożynkowe, zapach przetworów w kuchni i zapełnione półki w spiżarni... Wiecie, wtedy najbardziej nabierają sensu czytane polskie klasyki - Chłopi, Wesele, Pan Tadeusz, Ludzie Bezdomni, Żywot człowieka poczciwego..  I  ta jesienna piosenka- PRZEPIĘKNA!!!!!!!!!!




  A jesień to przecież chodź i kalendarzowe lato jeszcze, gdy obchodzimy święto MB Siewnej (8wrzesień)



Na Niebiesko:) Pierwsze przesłodziutkie śpioszki wręczone mężowi- będą do szpitala;)

  I mój Papież- bardzo mnie wciągnął tylko czasu brak na "szybsze haftowanie"
  Jeden haft nie skończony, a ja już  mam następny na horyzoncie- jeden z pięknych wzorów haftu Dony Gelsinger:

piątek, 2 września 2011

Michał:):)

Dziś byłam na drugim USG.   Dzidziuś bardzo urósł! :) Mój malutki Skarbuś.  Będzie  Chłopczyk :):) Mój mąż skakał pod sufit, niestety nie mógł jechać ze mną na USG, więc przytrzymałam jego ciekawość chyba do granic możliwości;)  Nie pisnęłam nic, kupiłam tylko pierwsze, niebieskie śpioszki na tą okazję i po przekroczeniu progu dałam mu je:) Radości  i łez szczęścia nie było końca - tyle całusów chyba nie dostałam od ślubu !!;););)  Chodź on i tak była "pewny", że będzie miał Syna -intuicja go nie zawiodła:) Nasz Michaś Kochany!!! Połowa ciąży za mną:) Jeszcze ok 19tyg. Jutro fotki ubranka i mojego haftu Papieża:)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Cukier i haft

Dni lecą.. jeszcze 2 tyg i praca:(  Ale póki co, korzystam z wolnego ile mogę;)   Ostatni tydzień to trochę niepokoju:(  Byłam u położnej we czwartek, i ta  kazała mi zrobić na miejscu próbkę moczu. 1,5hwcześniej  byłam tak głodna, że zjadłam 2 solidne kromki i jogurt .. i się okazało, że mam w moczu cukier:( Fakt, ostatnio strasznie mi smakuje sok pomarańczowy i miałam straszną ochotę na słodkie..Położna  kazała odstawić sok i cukier kompletnie. Nie zleciła żadnych badań. Powiedziała tylko, że za 6 tyg się widzimy i jeśli się nic nie zmieni będę mieć dopiero wtedy  test na glukozę. Strasznie się zmartwiłam. Czytałam po internecie, ale najgorzej jak człowiek się oczyta, to już potem nic nie wie. W piątek z rana zadzwoniłam do lekarza, żeby "samej się skierować" na badania krwi. Skierowanie dostałam, ale lekarz mnie bardzo wkur... . Powiedział, że to się zdarza, ale to nie z powodu cukru, soków, czy cholera wie, czego jeszcze,tylko, że gospodarka hormonalna mi się zmienia. Wypisał skierowanie. Zapytałam go przy okazji, o badania na toksoplazmozę- zaśmiał się. Okazało się, że w UK tych badań nawet na żądanie nie wykonują, a że mu nagle zadzwoniła komórka, to był nią bardziej zajęty niż pacjentem. Wzięłam skierowanie i wyszłam. Dzisiaj byłam na pobraniu krwi. Wyniki w piątek.A narazie sama robię co  mogę, żeby spadł cukier, tylko nawet nie wiem czy jest wysoki czy nie, czy może to "jednorazowy wyskok" /:( Żelazo też mam niskie ale usłyszałam , że to normalne. TU WSZYTKO JEST NORMALNE!!!!!! tylko nikt nie rozumie, że jako mama bardzo się martwię. Mąż mnie pociesza, ale niewiele to daje. Jestem w 19 tyg ciąży, nie czuje jeszcze ruchów dzidziusia i to też mnie martwi:( Za 2 tyg USG. Doczekać się nie mogę, jak zobaczę moją kruszynkę.
 A teraz o hafcie. Wczoraj zaczęłam haftować papieża JPII na płótnie Aida DCM 16, dwoma nitkami muliny DMC ... i straszne prześwity :/ Wyhaftowałam mały kawałek, ale po chwili dołożyłam 3cią nitkę i jest dużo lepiej. Zdjęcia nie mam , bo mąż wziął komórkę ze sobą, a baterii w aparacie też brak. Tak wygląda  wzór:
 

sobota, 13 sierpnia 2011

Dylemat

Mam dylemat:
 Szukając po internecie schematów haftu, natknęłam się jeszcze na 2 schematy Ostatniej wieczerzy:
KTÓRY WYBRAĆ???????????????????????????????????
Ten mnie bardzo zaciekawił
Ten wydaję mi się trochę "sztuczny"

czy może pozostać przy pierwszym wyborze???

piątek, 12 sierpnia 2011

Haftowo

 Wakacje, ciąża, myślałam, że będę mieć więcej wolnego czasu i przeznaczę go na to, co lubię robić- robótki ręczne, książki.. niestety, czasu brakuje:(  W zeszłym tygodniu , mąż załatwił mi "pracę w domu" a dokładniej tłumaczenia. Tłumaczę dokumenty z języka angielskiego język polski, jest to praca jak się okazało, długoterminowa. Mówią, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale mówią też, że mostów za sobą się nie pali. I tak się tez stało w tym przypadku. Praca, którą wykonuję jest na zlecenie firmy, dla której wcześniej pracowałam razem z mężem. Ja odeszłam, mąż został i teraz po kilku latach okazało się, że potrzebują kogoś do stałych zleceń, ponieważ jest "zapotrzebowanie na  tłumacza". Szefostwo zaoferowało, że pracę mogę wykonywać w domu - kontakt mailowy. W zeszłym tyg przetłumaczyłam pierwsze 27 stron zasad firmy, teraz mam kolejne 40... i brak wekeendu:( :) Dobre strony są takie, będziemy mieli dodatkowe pieniążki, a to jest nam teraz bardzo potrzebne, zwłaszcza, że dziecko w drodze. Pracę będę mogła wykonywać i po urodzeniu dziecka  na takich samych warunkach. Chyba Ktoś nad nami czuwa:)  A teraz minusy -  zepsuł mi się laptop i koniec z  nim:(-  teraz korzystam z laptopa męża, który dla mnie jest za duży i nieporęczny i uwierzcie mi, co swój laptop to swój  laptop, a teraz musi być podział,  co wiąże się z tym, że jak jest mecz  piłki nożnej  transmitowany przez internet a nie przez TV, jestem na pozycji spalonej i nie ma wyjścia, muszę ustąpić;) Książek też nie mam kiedy czytać, a muszę dokończyć "Noce i dnie", bo tego  nigdy nie czytałam, (ani nie przerabialiśmy tego jako lektury w szkole) filmu też nie oglądałam, chodź nawet teraz go transmitują na jednej ze stacji, ale ja najpierw lubię  przeczytać a potem obejrzeć, żeby mieć co porównywać..  I najważniejsze: zabieram się za haftowanie "Ostatniej wieczerzy", chodź zanim skompletuję co mi potrzeba, zejdzie chwilkę czasu. Obraz ma wielkość 427 x 250 krzyżyków, liczy 150 kolorów, i jest poprostu przepiękny. A teraz proszę o radę haftowiczki, zastanawiam się która kanwa będzie lepsza aida 14 czy 16?
 Będę wdzięczna jeszcze za jedną pomoc, szukam i NIGDZIE nie mogę znaleźć wzoru do haftu Matki Bożej Częstochowskiej. 
Chodzi mi  konkretnie o taki obraz:
Wiem, że są schematy, bo widziałam gotowe haftowane obrazy, jednakże nie wiem już gdzie ich szukać. Będę wdzięczna za pomoc.

środa, 10 sierpnia 2011

Książki

Dziś będzie trochę o moich "skarbach". Niepotrzebne nikomu, mające za sobą lata szkolnej świetności, poukładane i pochowane na półkach, za stertą zdjęć w ramkach,  lektury , książki- postanowiłam przygarnąć. Nie mam serca wyrzucać książek i jest mi przykro jak ktoś to robi, a taki los pewno czekałby te książki.
 Chociaż sama nie mam miejsca na książki a cała moja biblioteka leżakuje w pudłach, to nie umiem przejść obok żadnego starego  czy nowego volumiu obojętnie.(Aparat mi nawala, więc musiałam się ratować  telefonem:/)

 W moje ręce wpadły Emancypantki z1973r

Faraon z 1983r.,



 Bardzo stary zbiór bajek pt. Nowy kiermasz bajek z 1976r.,
 
I  bardzo trudno wręcz nie dostępna Książka kucharska autorstwa Marka Łebkowskiego - którą podarowałam na 18 urodziny mojej  siostrze, jednakże zakochałam się w tej książce miłością wzajemną i pożyczyłam ją od niej na "wieczne oddanie" jako, że ona nie wiele ją używa. Jest poprostu świetna, pięknie wydana, każdy rozdział ma wprowadzenie i piękne opisy jak to było kiedyś i teraz.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

ECHHH....

Czy to wpływ hormonów, pogody, czy nie wiadomo czego jeszcze? Chyba wszystko naraz:( Ostatnimi dniami, jakoś wszystko mnie przygnębia, tu problemy, tam problemy, jeszcze nie dawno pisałam posta na ten temat, że wszystko zmierza ku dobremu a dziś? A dziś znów jakaś melancholia. Staram się cieszyć z małych rzeczy, dostrzegać dobrą stronę złych zdarzeń, tylko czasami nie daję rady i łzy mi kapią z oczu. Z Polski po urlopie przywiozłam tyle "skarbów": stare książki, nowe książki, kanwy do wyszywania... i wszystko "leży". Myślałam, że z powodu kilku długich tygodni wolnego, będę mieć czas, żeby się tym wszystkim nacieszyć. Niestety 4 tygodnie już za mną, a żadne książki nie tknięte- chyba, że kucharska, kanwa na tamborku czeka na rozpoczęcie wyszywania a ja nie mam ani chęci ani siły. Przygnębiają mnie problemy finansowe, czasami takie, że nie da się o nich nikomu opowiedzieć. I ja i mąż (chodź nigdy nic nie mówi, nie narzeka) jesteśmy nimi zmęczeni i chodź widać ich bliski koniec, to jednak takie problemy skutecznie potrafią zepsuć najlepszy humor, najszczersze chęci nie przejmowania się daną sytuacją. Każdy ma problemy, jedni małe, drudzy duże.. jestem cholernie mocną, ale i wrażliwą osobą, dostałam od życie wiele kopniaków, chodź mam tylko 26 lat. Na swoim garnuszku jestem od wieku, gdy skończyłam 18 lat i musiałam wyjechać obcego kraju, do ludzi, których na oczy nie widziałam, pracować za marne pieniądze i pomagać rodzinie, bo w domu nie było chleba, bo życie mnie do tego zmusiło. Po drodze było tyle dolin i kanionów, ile jest na mapie świata. Z każdego dołu trzeba było wychodzić samodzielnie i  chodź  w gardle ściskało, to głos nie mógł zadrżeć. Babcia mi powtarzała zawsze, Pan Bóg daje ci tyle Krzyży, ile jesteś w stanie unieść.  Ktoś powie, nie masz zdrowia, nie masz nic- TO JEST PRAWDA. A jak łatasz każdą dziurę  i boisz się i zastanawiasz się ile jeszcze, to ci zdrowie szlag trafi. Ile jesteśmy w  stanie unieść? Zwątpić, to najgorsze co można zrobić. Gdyby nie MB Częstochowska, której szczególnie poświęcony jest ten miesiąc, której ufam bezgranicznie, u której wymodliłam najwspanialszego męża pod słońcem, uprosiłam dar macierzyństwa i gdyby nie mój mąż, którego kocham jak nikogo na świecie,  który jest  moją Opoką, moją Siłą, moim Wszystkim, nie raz nie dała bym rady. Bez jego KOCHAM CIĘ ( a mówimy to do siebie codziennie po dziesiątki razy i ciągle nie mamy dość), bez jego bycia,  bez niego, nie jestem sobą.. Smutny ten post, ale chodź tu się mogę pożalić, bo nigdy nie mówię o swych problemach nikomu.

wtorek, 26 lipca 2011

Przy kominku...

Dziś kolejna odsłona -kominki. Nie wyobrażam sobie domu bez kominka w salonie. Poprostu on tam musi być!  Nasz będzie miał swoje miejsce w rogu i najbardziej prawdopodobnie będzie w stylu  rustykalnym. Uwielbiam  kamienie, łupki, cegły i drewno w połączeniu.To wszystko tworzy  piękny klimat. Choinka i dekoracje wyglądają pięknie  wokół takiego kominka.Ja już zaczęłam zbierać dekoracje- jak narazie są to dziadki do orzechów:) (zdj.internet)





















































poniedziałek, 25 lipca 2011

Bo trzeba się dobrze czuć w swoim domu.

Przed nami do meblowania domu droga daleka jak stąd na księżyc, ale na wszystko przyjdzie pora. Niestety, nie mogę się doczekać tego momentu, więc "zbieram i kolekcjonuję" pomysły, kupując  co jakiś czas  "niezbędne przydasie domowe", które leżakują w szafie i czekają na ujrzenie światła dziennego i na swoje miejsce. Znam siebie już na tyle, że wiem , czego chcę i wiem , co mi sie podoba a co nie.Wiem, czego napewno nie będę mieć w domu a co  na sto procent wypełni nasze 4 ściany:). Nie należę do osób, które lubią "nowoczesność w nowym wydaniu".Nie cierpię i źle się czuję w zimnych pomieszczeniach  "przesyconych do przesady" bielą i sterylnością, gdzie człowiek się czuje jak w komnacie królowej lodu, boi się nakruszyć i nieraz usiąść na modnych ostatnio przezroczysto-plastikowych krzesłach. Nie lubię  lakierowanych mdf-ów w żadnym wydaniu i w żadnym pomieszczeniu, chłodnej stali tam, gdzie jej nie potrzeba, pomieszczeń - ja bym to nazwała  nowoczesnych muzeów- gdzie wszystko jest tak dopracowane ,iż ma się wrażenie, że to miejsce nie nadaje się do mieszkania tylko do oglądania. Poprostu mam uczulenie na wyżej wymienione rzeczy:) Jestem  osoba , która KOCHA to co  wiejskie, swojskie, rustykalne. Przedmioty, meble z duszą, drewno w domu- w każdym wydaniu, swoje przetwory w spiżarni  i  ciepły klimatyczny dom z dużym stołem, i kominkiem obłożonym kamieniem.  Mam ogromne szczęście, że mój mąż podziela moje pomysły i też podoba się mu ten klimat. Być może to z tęsknoty i z przywiązania do domu, tradycji i tego co jest nam tak bardzo bardzo bliskie.
 Postanowiłam  do mojego bloga dorzucać  pomysły, te podpatrzone i te, co zdobyły moje serduszko- dziś pierwsza część- BIBLIOTEKA

 Biblioteka będzie na poddaszu. U nas będzie to pomieszczenie otwarte - i moje królestwo. Planuję tam zrobić po jednej ścianie wysoką zabudowę a po przeciwnej  ścianie postawić sekretarzyk  na moje "bibeloty i pierdołki", obok będzie niska przeszklona komoda lub biblioteczka podręczna a nad nią, na ścianie zdjęcia -stare, nowe w drewnianych ramkach. Na środku mojej biblioteczki będzie 2 osobowa sofa a przed nią jako stolik - kufer.
(zdj.Jaques Grange, Jose Solis Betancourt, twój dom,  royal decor)






 
 

sobota, 23 lipca 2011

Moja Patronka- Św. Kinga (ur. 5 marca 1234 – zm. 24 lipca 1292),

Córka Beli IV, króla węgierskiego i jego żony Marii, Laskariny. W 127 roku została poślubiona Bolesławowi Wstydliwem. Kinga przebywając na Ziemi Sądeckiej, kilkakrotnie odwiedzała rodzime Węgry, skąd sprowadzała  do Polski górników, którzy dokonali pierwszego odkrycia złoży soli w Bochni (1251).
 Stąd powstała piękna legenda o cudownym odkryciu soli. Kiedy polski książę krakowsko-sandomierski Bolesław poprosił o rękę węgierskiej królewny Kingi, ta zwróciła się do swego ojca, aby w wianie nie dawano jej złota i kosztowności, gdyż niosą za sobą pot i łzy ludzkie. Nie chciała też roju służby, bo ta jest znamieniem pychy. Życzyła sobie tylko jednego skarbu - soli, którą chciała dać swej przyszłej ojczyźnie.
Kinga - księżna i klaryska (1234-1293)        Król Węgier podarował jej więc najbogatszą kopalnię Siedmiogrodu w Marmarosz. Kinga biorąc ją w posiadanie, wrzuciła do szybu swój zaręczynowy pierścień, zaś w drodze do kraju swego męża zabrała ze sobą doświadczonych górników węgierskich. W Polsce kazała im szukać soli. Gdy ją wreszcie znaleźli, jak pisze Ksiądz Piotr Skarga, "w pierwszym bałwanie [czyli bryle soli], który wykopano, pierścień się on jej znalazł, który ujrzawszy Kunegunda i poznawszy, dziękowała Panu Bogu, który dziwy czyni tym, którzy Go miłują". Legenda ta , znana jest na Węgrzech i w Polsce, którą też do dzisiaj powtarzają w Bochni i Wieliczce, gdzie znajduje się polska sól, bo święta Kinga jest patronką górnictwa soli. Dlatego pod koniec minionego stulecia w wielickiej kopalni na głębokości 101 metrów wykuto na jej cześć największą na świecie podziemną kaplicę, całą z soli, która może pomieścić aż 500 osób.


I w tej Kaplicy byłam:) Po ślubie z mężem wybraliśmy się do Kopalni Soli w Wieliczce. była to chyba najpiękniejsza podróż poślubna po zakątkach Polski:)

Po śmierci męża, Kinga wstąpiła do Zakonu Klarysek, gdzie została aż do śmierci,24 lipca 1292 roku.
I taka oto moja Patronka, związana z tym co jest  mi bardzo bliskie - Pieniny ( Legenda o powstaniu Pienin), Stary Sącz, Ziemia Czorsztyńska i Janem Pawłem II, bo to właśnie przez niego została ogłoszona świętą w 1999r.

piątek, 22 lipca 2011

Dobry dzień

Stres, stres, nerwy, brak czasu, praca, pieniądze, zwariować idzie - kto nie ma problemów? Wszyscy je mają.  Jednakże, pomimo tej całej codzienności często szarej, staram się dostrzec promyczki słońca. Niestety, ciężko mi to przychodzi, bo jestem typem pesymistki i chodź szklanka jest do połowy pełna, to ona dla mnie w większości wypadków jest do połowy pusta. ALE, dziś, pierwszy raz od kilkunastu a jak nie kilkudziesięciu miesięcy ciągłego życia w stresie z powodu pewnej sprawy, wszystko zmierza ku dobremu i w końcu może  za kilka miesięcy słoneczko na dobre zaświeci na naszym niebie.
Przedemną 6 i pół tygodnia wakacji a jutro- pierwsza wakacyjna imprezka- moje imieniny, które defakto wypadają w niedzielę, ale już jutro zapraszam wszystkich na poczęstunek :)

wtorek, 19 lipca 2011

WAKACJE!!

 Dziś, a raczej wczoraj zaczęłam "legalne" wakacje. Czemu legalne? Wprawdzie w tym kraju dzieci kończą szkołę dopiero w najbliższy piątek, ale od wczoraj jestem na tygodniowym zwolnieniu lekarskim. Z dzidziusiem wszystko ok, ale ja się źle czuję i pani doktor wypisała od razu zwolnienie. Więc mam 7 tygodni wakacji:) Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Chodź dopiero 2 tyg temu wróciłam z urlopu z Polski, to potrzebuje tych wakacji. Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać-chyba , ze okoliczne sklepy i centrum, ale przedewszystkim odpoczynek.
     Gdy byłam w domu rodzinnym, nie mogłam nie iść na spacer, nie porobić zdjęć i nie zabrać ich ze sobą. I chodź tak prozaiczne widoki, to nie ma piękniejszych , niż Polska, swojska, wieś.




Czereśnie w sadzie sąsiada...



Łan zboża mojego taty...





Stara suszarnia...








I polne kwiatki




Brzoskwinie za stodołą...














Dojrzewające zboża a w tle las, gdzie kiedyś chodziliśmy na grzyby... KOCHAM TE MIEJSCA

środa, 6 lipca 2011

Urlop i po urlopie..

Wszystko co dobre,szybko się kończy.Tak było i tym razem.W niedzielę nad ranem wróciliśmy z Polski po 2óch tygodniach spędzonych w gronie rodziny.Powód wyjazdu? Wesele brata. Nie mogło nas tam nie być, nie nie zatańczyłam nic(przepraszam, 3 kawałki), bo dzidzi nie dało, więc z mężem większość czasu spędziliśmy przy stole, ale i tak było fajnie i bardzo przyjemnie. W Polsce dawno nas nie było, ponad rok. Najbardziej ucieszył mnie widok domu rodzinnego , mojej miejscowości i chyba wszystkiego co w koło:) 2 tygodnie to jednak nie wystarczająco czasu, przydało by się jeszcze ze dwa.Nie odpoczęliśmy nic, bo tydzień u jednych i tydzień u drugich rodziców, a prawdziwy urlop to przydałby się  dopiero po tym urlopie;) Więcej napiszę w następnym poście , bo strasznie zmęczona jestem i chce się nam z dzidzią spać( jak co dzień o tej porze;))Pozdrawiam Was kochane blogowiczki serdecznie!!

niedziela, 15 maja 2011

4 kąty i świat piąty

Było o mnie, było o baby teraz będzie o domu:). Budujemy dom. Po ślubie trzeba było zdecydować co dalej? Gdzie zostajemy? Jak na dwoje młodych ludzi mających po 23 lata, decyzja łatwa nie była. Pieniędzy nie było, wszystkiego trzeba się dorabiać samemu. Na ślub zarobiliśmy sobie sami, tutaj w UK. Pomimo, że  ślub duży nie był, raczej przeciętny, kosztował majątek i praktycznie trzeba było zaczynać od zera. Pomocy znikąd i rób człowieku co chcesz. Kupować mieszkanie? Budować się? Kupić dom w UK? Co robić?? Kto powie? Decyzja zapadła, wracamy do UK i składamy pieniądze.. na co? Dalej nie wiemy. Na początku było ciężko i finansowo i z obraniem odpowiedniej drogi i z kompromisem. Mąż wychował się w bloku i nie wyobrażał sobie mieszkania w domu jednorodzinnym.  Ja natomiast całe życie mieszkałam w domu jednorodzinnym i nie wyobrażałam sobie mieszkania w bloku. Dla mnie to było jak zamknięcie w klatce. Po kilku miesiącach  i po przekonywaniu męża co do korzyści mieszkania we własnym domku, mąż się zgodził! Ale miał warunek- nie daleko od miasta- wiąże się to z pracą. OK-powiedziałam i zaczęły się przeglądy działek… ceny JAK Z KOSMOSU. Im bliżej miast- tym drożej:/  Traciliśmy nadzieję, ale nasz Dobry Anioł wyszukał nam działeczkę stworzoną specjalnie dla nas- nie daleko od miasta i  za NORMALNĄ cenę! Decyzja zapadła. Działka kupiona, budujemy się:) ku memu ogromnemu szczęściu. Nie chciałam działki blisko jednych i drugich rodziców, czasem trzeba za nimi potęsknić;) Po działce przyszła kolej na wybór projektu. Spędziliśmy  setki godzin na wertowaniu stron katalogów i szukaniu tego NAJ. Wniosek? Za duży wybór za wiele domów, część  nie przemyślanych, część nie mających tego co my chcemy a część się nam poprostu nie podoba. Aż  koniec końców trafiliśmy na projekt który nam odpowiadał, jednakże nie obeszłoby się bez poprawek. Niestety,  po rozmowach z architektem okazało się, że przeróbek które planujemy, nie da się wykonać i trzeba rysować projekt od początku. Nie budujemy domu dla wroga ani dla sąsiada tylko dla siebie, więc dom ma być taki, jaki chcemy żeby był. Został projekt  indywidualny, przemyślany i odpowiadający NAM.


Zeszło ROK. Papierologia - kosmos. Było jeszcze kilka przykrych niespodzianek typu powódź( zdjęcia później), ale na szczęście jest to już za nami i teraz czekamy października na rozpoczęcie prac ziemnych. Na działce mamy już skrzynkę elektryczną i wodę-więc jest dużo:) W tym roku  "wychodzimy z ziemi" czyli fundamenty. Na wiosnę będziemy chcieli postawić parter. Poddasze i dach  w następnym sezonie. Nie stać nas na wybudowanie domu od razu, chodź komuś się może wydawać, że zagranica to i kupa kasy, niestety nie. Tu też się żyje może i ciężej, bo wsparcia znikąd. Jednak wiem, że DAMY RADĘ dla tego Maluszka, bo on zasługuje na to by mieć piękny dom.

sobota, 14 maja 2011

Kolejny dzień BYCIA mamą:)

Mama, Tata - to przecież słowa, które znamy od dzieciństwa, jednak gdy sami zostajemy rodzicami te słowa nabierają innego wymiaru. To nasz pierwszy dzidziuś. Jesteśmy po ślubie 2 lata i 8 miesięcy, ale nie planowaliśmy dzidzi od razu. Chcieliśmy zaczekać.Od roku zaczęliśmy się starać, ale powoli traciłam nadzieję. Nawet  gdy lekarz mówił, że do roku to normalny problem - nie chciałam go słuchać. Wydawało mi się, że nie będziemy mieć nigdy dziecka i przychodziło zwątpienie..najgorsze co może być, ale  mój mąż zawsze mi powtarzał, że przyjdzie i na nas pora, musiałam mu zaufać:) A teraz siedzę i gadam do brzucha:)  Jednakże, w tym ogromnym szczęściu, zastanawiam się jak to będzie? Czy damy radę? Jak to będzie jak, kiedyś wrócę do pracy po porodzie? Co z domem ? Kiedy uda się nam ukończyć dom w Polsce a zaczynamy dopiero w tym roku. Czy wystarczy na wszystko pieniędzy?  Tyle pytań... czy PODOŁAMY  temu wszystkiemu? Wiecie, jednak pomimo tych  trudnych pytań, widzę iskierkę nadziei, która się tli się  małym płomyczkiem. Za miesiąc jedziemy do Polski,  na ślub i wesele brata. OGROMNIE SIĘ CIESZĘ!!!!!!! Tak dawno tam nie byłam, rok czasu -  ostatni raz na ślubie siostry:) Tak dawno się nie widziałam z rodziną, gdybym mogła nie wracałabym tu, ale wiem że nie ma narazie wyjścia i tak musi być. TERAZ WIEM,  ŻE NASZE 4 KĄTY NIE BĘDĄ PUSTE. To jest ogromna motywacja.Pociesza mnie fakt, że tak wiele ludzi jest za granicą i zarabia na  swoje  4 ściany i dach. 
A TERAZ COŚ NA POPRAWĘ HUMORU- 13 PIĄTEK wcale nie musi być pechowy!!!- Właśnie wczoraj 13 maja 2011 o godzinie 10:54 dowiedziałam się, że będę mamą:):) 
Lubicie ANN GEDDES i jej Przefantastyczne zdjecia małych iskierek?:) Bo ja tak!!

BLOG

Jestem wkurzona Bardzo!!!!!!!!!!!!!! Ten te wszystkie cholerne problemy z tym blogiem, sprawiają , mam dość!!!! Nie dość że komentarze szlag trafił, to jeszcze  posty wyskakują NIE W TAKIEJ KOLEJNOŚCI JAK POWINNY!!!!!!!!!!!!! ZE ZŁĄ DATĄ!!!!!!!To mój 3ci post dzisiaj i ciekawe z jaką datą wyskoczy!!!

Przesyłka..

Następna dobra wiadomość- dostałam przesyłkę:) doszły moje długo wyczekiwane pozycje literackie- z niespodzianką jak się okazało po otwarciu pakunku. Dodatkowo, za -długie czekanie- dostałam książkę Beaty Pawlikowskiej- Blondynka na Czarnym Lądzie. Jest to pierwsza lektura tej podróżniczki jaką posiadam, mam nadzieję że będzie ciekawa.

 MUSZĘ SIĘ POCHWALIĆ:):):)



 To jednak nie grypa:) będziemy rodzicami:) Po długim roku starań  malutka kruszynka zamieszkała w moim brzuchu:) Na początku nie mogłam uwierzyć, dalej do mnie nie dociera, zrobiłam test, najtańszy, najzwyklejszy, bo i tak "wiedziałam", że nic nie będzie, a tu po kilku sekundach pojawiła się druga kreseczka!!!!!!!!Siedziałam, patrzyłam w ten test i płakałam jak bóbr:) Szok!!! Dzwonię do męża a on jeszcze w większym szoku!!:) Pojechaliśmy zaraz do sklepu kupić drugi test... wyszedł od razu:) Wiecie, to jednak nie przypadek. Kto chce, niech wierzy, kto nie to nie:) jak jednak wierzę. Otóż 2 miesiące temu mi i mojej siostrze przyśniła się tej samej nocy nasza kochana babcia. Obie, jedna po drugiej nie wiedząc o tym, zadzwoniłyśmy do mamy, nie podejrzewając i nie wiedząc o tym że tej drugiej śniło się to samo! Dzwoniłyśmy z przekonania, że coś w domu mogło się stać, bo po takich snach różnie to jest. Jednak w domu wszystko było w porządku, ale coś sumienie dalej nie chciało spać. Kilka tygodni po tym, gdzieś w połowie marca siostra mi pisze, że jest w ciąży!!! Radość ogromna, pierwszy dzidziuś od tak dawna w rodzinie. My dalej próbowaliśmy.. ile okresów przepłakanych, tylko Bóg wie, zeszło rok...lata lecą a tu ciągle nic!! Aż do wczoraj:):) Wiem, że to w dużej zasłudze czujność babci:)
  Babcia to symbol opiekunki, kogoś kto troszczy się o dobro potomstwa, dlatego gdy o niej śnimy może być to również zwiastunem narodzin w rodzinie. www.net-sennik.pl
  Ale nie tylko babci, to przedeewszystkim wstawiennictwo Bł.Jana Pawła II do którego co wieczór się modliliśmy i my  i moi rodzice i Maryja, bo to jej piękny miesiąc i jej wielkie łaski uproszone u Boga.


Pewnego razu było Dziecko gotowe, żeby się urodzić...więc któregoś dnia zapytało Boga mówiąc: ,,Boże chcesz Mnie jutro posłać na Ziemię, ale Ja tam nie wiem jak żyć, skoro jestem takie małe i bezbronne''-,, Spomiędzy wielu Aniołów wybiorę Jednego dla Ciebie On będzie na Ciebie czekał i zaopiekuje się Tobą'' - ,,Ale powiedz Mi, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się, to mi wystarczyło by być szczęśliwym'' - ,,Twój Anioł będzie Ci śpiewał każdego dnia i będzie się także uśmiechał do Ciebie każdego dnia. I będziesz czuł Jego anielska miłość i będziesz szczęśliwy'' - ,,A jak będę rozumiał kiedy ludzie będą do Mnie mówić? jeśli nie znam języka ,którym posługują się ludzie?'' -,,Twój Anioł powie Ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś i z wielka cierpliwością i troska będzie uczył Cie mówić,, - ,,A co będę miał robić, kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą?'' - ,,Twój Anioł złoży Ci ręce i nauczy Cie jak się modlić.'' - ,,Słyszałem , że na Ziemi są też źli ludzie. Kto Mnie obroni?'' -,,Twój Anioł będzie cie chronić, nawet jakby miał ryzykować własnym życiem.'' - ,,Ale będę zawsze smutny ponieważ nie będę Cie więcej widział.'' -,, Twój Anioł będzie wciąż mówił Tobie o Mnie i nauczy Cie ,jak do Mnie wrócić . Chociaż Ja i tak będę zawsze najbliżej Ciebie'' W tym czasie w Niebie panował duży spokój ,ale już dochodziły głosy z Ziemi i Dziecię w pośpiechu zapytało: "O Boże jeśli już zaraz mam tam pojawić powiedz mi proszę imię Mojego Anioła..."- ,,Imię Twojego Anioła niema znaczenia, będziesz do Niego wołał: ,,MAMUSIU!"

czwartek, 12 maja 2011

Szlachetne zdrowie....

I zaczął się weekend. Aż dziw powiedzieć, bo dopiero czwartek, ale leżę właśnie w łóżku z objawami grypowo-ciążowymi. Czy to ciąża? Nie wiem. Czuję się  fatalnie. Ogromnie bym się cieszyła gdyby bocian tej wiosny przyleciał, bo czekamy już rok na niego a on ciągle błądzi :(  W każdym bądź razie dziś pracę skończyłam o 10:20 bo poprostu siły mnie opuściły. A teraz leżę z gorączką i innymi dolegliwościami. Myślę co tu robić,  nie bardzo mnie cieszy takie  bierne spędzanie czasu nawet, gdy zbiera mnie jakieś choróbsko. Czekam właśnie na przesyłkę, która pewno przyjdzie jutro, ku memu żalowi bo już czekam 3 tygodnie a zazwyczaj  schodzi ok tygodnia.
Co to za przesyłka? Przesyłka związana z czytaniem:) Są to  książki. Uwielbiam czytać. Wszystko, może z malutkimi wyjątkami. Kiedy czytam, przenoszę się w  tamten, książkowy świat. Kiedyś zamawiałam książki z Polski, jednakże szły one długo, a i przesyłka sporo kosztowała. Od około roku korzystam z polskich księgarni internetowych, bazujących tu w UK. Jest szybciej i taniej z czego się ogromnie cieszę:). Ostatnio zapanowała "moda" na książki sielskie, domowe, ciepłe, typowo kobiece, romantyczne i bardzo wciągające. I ja się ku nim skłoniłam a raczej wpadłam jak śliwka w kompot. A zaczęło się od dawno temu, od ukochanej książki Nad Niemnem, którą przeczytałam na wakacjach w 8 kl szkoły podstawowej i   od tego momentu pokochałam miłością szczerą polskich pisarzy minionych epok. Niedawno odkryłam  Emmę Dmochowską i jej kapitalny romans Dwór w Haliniszkach...coś pięknego, tak mnie zaczarowała, że chciałam więcej!  Do kolekcji - po wielu fantastycznych recenzjach-dołączyła Małgorzata Gutowaska-Adamczyk, ze swoją Cukiernią pod Amorem  t.I i II. Cóż napisać o tych dwóch  pięknych  tomach? Poprostu jeżeli jesteście takimi  wariatkami/wariatami  na punkcie  minionych epok, wieku XIX, czasów dworów,  prostoty a zarazem  wyniosłości i równości  hrabiego i chłopa, wyższości lamp naftowych nad elektryką, musicie przeczytać tę sagę. Ja z niecierpliwością czekam na t.III, który ma się ukazać jesienią br.
Wracając do rzeczy. Obecnie czekam na  2 książki, które odbiegają od wyżej poruszonej tematyki. Pierwsza, to powieść religijna (moja kolejna miłość) napisana przez Kathleen Mc Gowan. Książka nosi tytuł Oczekiwana i jest oparta na apokryfach Marii Magdaleny, w których bohaterka opisała własną wersję wydarzeń z Nowego Testamentu.
 Drugi wolumin, to pierwsza część  romansu przygodowo-fantastycznego pt. Obca autorstwa  Diany Gabaldon. Jestem bardzo ciekawa tej książki jak i całej serii. Wiele pozytywnych opinii, wiele obiecujących recenzji, więc mam nadzieję, że warto poczekać:)


środa, 11 maja 2011

Mój dom-moja ostoja.

Jestem domatorką. Takie proste stwierdzenie o mnie. Uwielbiam spędzać czas w domu, jednakże nie jestem z tych osób, które potrafią większość czasu w domu, spędzić przed "pudłem pożeracza czasu"(czyt. TV)oglądając wszystko co leci po kolei łącznie z jakimiś durnymi  tele-zakupami, tele -grami, teleturniejami, których poprostu  nie trawię. Jestem raczej osobą, która potrafi znaleźć sobie 100000.... innych zajęć, niż gapienie się bezczynnie w telewizor. Jeżeli już coś oglądam, to są to filmy-seriale rodzinne/sagi zwłaszcza polskie produkcje typu "Siedlisko", "Klan", "Dom nad Rozlewiskiem", filmy kostiumowe, historyczne i stare, polskie,czarno-białe kino.Te gatunki sprawiają, że ciepło robi się koło serca(zwłaszcza w moim przypadku, opiszę później). Najchętniej, gdyby to było możliwe finansowo, materialnie itd., zostałabym w domu i bardzo bym się z tego cieszyła. Jednakże życie narazie pisze inny scenariusz. Oboje z mężem pracujemy i oboje ku naszemu szczęściu nie potrzebujemy - jak  nasi znajomi- cotygodniowych rozrywek typu wyjście do pubu co sobotę, odreagowanie tygodnia napojami wyskokowymi czy też robienia cotygodniowych imprez dla kilkunastu osób w domu. Oboje lubimy spędzać wieczory i wekeendy w domowym zaciszu. We dwoje. Tego nam poprostu potrzeba po całym męczącym dniu pracy i po całym długim tygodniu. Czy to źle? Chyba nie. Często się śmiejemy, że jesteśmy jak stare, młode małżeństwo, z dopiero kilkuletnim stażem:)
Sprawa u nas wygląda  troszkę inaczej. W chwili obecnej już od kilku lat, jesteśmy na emigracji. UK-ejujemy się. Zbieramy na domek w PL, nasz wymarzony, wyśniony i wyczekany, nasze 4 kąty, miejsce, nasz gniazdko. W polskich warunkach raczej było by nam ciężko, dlatego zdecydowaliśmy się na wyjazd i spełnienie marzeń. Startujemy w tym roku, ale o tym już w następnym poście;) Wracając do "ciepła wokół serca"- to właśnie  polskie produkcje wypełniają po części  ogromna tęsknotę za kochanym krajem. Tak wiem, przecież cudów tam nie ma, ale jest to co najważniejsze, jest rodzina, kochani rodzice, rodzeństwo, są polskie gazety, czasopisma w każdym sklepie, jest polskie jedzenie, które tu przygotowane tak samo, z polskich produktów kupionych w tutejszym polskim sklepie- NIGDY nie smakuje tak, jak ugotowane w Polsce z tych samych produktów.Tego wszystkiego  tak bardzo brakuje. Jestem sentymentalna, jestem rodzinna  i  OGROMNĄ wagę przywiązuję do rodziny, tradycji, zwyczajów i religii, od której tak łatwo tu odejść. Coś za coś mówią, tak jest niestety. Długa droga przed nami do spełnienia tych marzeń, ale w końcu musi się udać. Mocno w to wierzę, że kiedyś wrócę na swoje.

poniedziałek, 9 maja 2011

Nie lubię poniedziałku

Lubicie poniedziałki? Bo ja nie. Najgorsze dni tygodnia, poza wtorkiem, bo ten to nie wiadomo do czego przypiąć. We środę jest już lepiej bo tylko 2 dni do piątku, czwartek szybko mija i  za chwilę nadejdzie piątkowe popołudnie. Kiedyś  cały tydzień był podporządkowany rytmom. We wtorek niczego się nie pożyczało, we środę  handlowało jeżdżąc "do dnia rano " na targ.We czwartek sadzenie i sianie a w piątek był post i wyciszenie, zaduma nad Męką Pańską. W sobotę należało wracać do domu przed zmierzchem, gdyż niebezpiecznie było nocą chodzić. W niedzielę zaś nie wolno było robic nic. Mycie, zamiatanie sieni, wszystko było zabronione. Siódmy dzień tygodnia przeznaczony był na mszę i  wyjście do pobliskiej karczmy. Gdy w końcu nadszedł poniedziałek, niczego weń nie zaczynano. Bo jak zaczynać  tydzień od problemów "dnia wczorajszego":)? Ehhh  a teraz trzeba iść do pracy... UDANEGO PONIEDZIAŁKU I TYGODNIA:)

niedziela, 8 maja 2011

Jeszcze raz..

Niby mówią , że do  3 razy sztuka, ale mam nadzieję, iż ten  2 raz będzie szczęśliwy i ostatni. Jest to mój drugi blog. Poprzedni, znany pod nazwą "Chata tradycji" musiałam usunąć. Wyskoczył jakiś okropny błąd, którego nie byłam w stanie naprawić i chcąc nie chcąc musiałam go zakończyć. Jak to mówią- życie. 
Ale podobno nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Postanowiłam łatwo nie rezygnować i założyłam ten oto nowy blog. Nowy blog będzie miał lekko zmienioną tematykę.Nadal będę pisać o tym co lubię, co sprawia mi radość, ale także zahaczę o nowy temat związany z naszym domem, jego budową, wykańczaniem, z naszymi tradycjami i zwyczajami. Nasza historia, pisana każdym dniem i tym z czym się zmagam a z czego się cieszę. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i będzie mi miło gościć mi Was na moim blogu:)