poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Cukier i haft

Dni lecą.. jeszcze 2 tyg i praca:(  Ale póki co, korzystam z wolnego ile mogę;)   Ostatni tydzień to trochę niepokoju:(  Byłam u położnej we czwartek, i ta  kazała mi zrobić na miejscu próbkę moczu. 1,5hwcześniej  byłam tak głodna, że zjadłam 2 solidne kromki i jogurt .. i się okazało, że mam w moczu cukier:( Fakt, ostatnio strasznie mi smakuje sok pomarańczowy i miałam straszną ochotę na słodkie..Położna  kazała odstawić sok i cukier kompletnie. Nie zleciła żadnych badań. Powiedziała tylko, że za 6 tyg się widzimy i jeśli się nic nie zmieni będę mieć dopiero wtedy  test na glukozę. Strasznie się zmartwiłam. Czytałam po internecie, ale najgorzej jak człowiek się oczyta, to już potem nic nie wie. W piątek z rana zadzwoniłam do lekarza, żeby "samej się skierować" na badania krwi. Skierowanie dostałam, ale lekarz mnie bardzo wkur... . Powiedział, że to się zdarza, ale to nie z powodu cukru, soków, czy cholera wie, czego jeszcze,tylko, że gospodarka hormonalna mi się zmienia. Wypisał skierowanie. Zapytałam go przy okazji, o badania na toksoplazmozę- zaśmiał się. Okazało się, że w UK tych badań nawet na żądanie nie wykonują, a że mu nagle zadzwoniła komórka, to był nią bardziej zajęty niż pacjentem. Wzięłam skierowanie i wyszłam. Dzisiaj byłam na pobraniu krwi. Wyniki w piątek.A narazie sama robię co  mogę, żeby spadł cukier, tylko nawet nie wiem czy jest wysoki czy nie, czy może to "jednorazowy wyskok" /:( Żelazo też mam niskie ale usłyszałam , że to normalne. TU WSZYTKO JEST NORMALNE!!!!!! tylko nikt nie rozumie, że jako mama bardzo się martwię. Mąż mnie pociesza, ale niewiele to daje. Jestem w 19 tyg ciąży, nie czuje jeszcze ruchów dzidziusia i to też mnie martwi:( Za 2 tyg USG. Doczekać się nie mogę, jak zobaczę moją kruszynkę.
 A teraz o hafcie. Wczoraj zaczęłam haftować papieża JPII na płótnie Aida DCM 16, dwoma nitkami muliny DMC ... i straszne prześwity :/ Wyhaftowałam mały kawałek, ale po chwili dołożyłam 3cią nitkę i jest dużo lepiej. Zdjęcia nie mam , bo mąż wziął komórkę ze sobą, a baterii w aparacie też brak. Tak wygląda  wzór:
 

sobota, 13 sierpnia 2011

Dylemat

Mam dylemat:
 Szukając po internecie schematów haftu, natknęłam się jeszcze na 2 schematy Ostatniej wieczerzy:
KTÓRY WYBRAĆ???????????????????????????????????
Ten mnie bardzo zaciekawił
Ten wydaję mi się trochę "sztuczny"

czy może pozostać przy pierwszym wyborze???

piątek, 12 sierpnia 2011

Haftowo

 Wakacje, ciąża, myślałam, że będę mieć więcej wolnego czasu i przeznaczę go na to, co lubię robić- robótki ręczne, książki.. niestety, czasu brakuje:(  W zeszłym tygodniu , mąż załatwił mi "pracę w domu" a dokładniej tłumaczenia. Tłumaczę dokumenty z języka angielskiego język polski, jest to praca jak się okazało, długoterminowa. Mówią, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale mówią też, że mostów za sobą się nie pali. I tak się tez stało w tym przypadku. Praca, którą wykonuję jest na zlecenie firmy, dla której wcześniej pracowałam razem z mężem. Ja odeszłam, mąż został i teraz po kilku latach okazało się, że potrzebują kogoś do stałych zleceń, ponieważ jest "zapotrzebowanie na  tłumacza". Szefostwo zaoferowało, że pracę mogę wykonywać w domu - kontakt mailowy. W zeszłym tyg przetłumaczyłam pierwsze 27 stron zasad firmy, teraz mam kolejne 40... i brak wekeendu:( :) Dobre strony są takie, będziemy mieli dodatkowe pieniążki, a to jest nam teraz bardzo potrzebne, zwłaszcza, że dziecko w drodze. Pracę będę mogła wykonywać i po urodzeniu dziecka  na takich samych warunkach. Chyba Ktoś nad nami czuwa:)  A teraz minusy -  zepsuł mi się laptop i koniec z  nim:(-  teraz korzystam z laptopa męża, który dla mnie jest za duży i nieporęczny i uwierzcie mi, co swój laptop to swój  laptop, a teraz musi być podział,  co wiąże się z tym, że jak jest mecz  piłki nożnej  transmitowany przez internet a nie przez TV, jestem na pozycji spalonej i nie ma wyjścia, muszę ustąpić;) Książek też nie mam kiedy czytać, a muszę dokończyć "Noce i dnie", bo tego  nigdy nie czytałam, (ani nie przerabialiśmy tego jako lektury w szkole) filmu też nie oglądałam, chodź nawet teraz go transmitują na jednej ze stacji, ale ja najpierw lubię  przeczytać a potem obejrzeć, żeby mieć co porównywać..  I najważniejsze: zabieram się za haftowanie "Ostatniej wieczerzy", chodź zanim skompletuję co mi potrzeba, zejdzie chwilkę czasu. Obraz ma wielkość 427 x 250 krzyżyków, liczy 150 kolorów, i jest poprostu przepiękny. A teraz proszę o radę haftowiczki, zastanawiam się która kanwa będzie lepsza aida 14 czy 16?
 Będę wdzięczna jeszcze za jedną pomoc, szukam i NIGDZIE nie mogę znaleźć wzoru do haftu Matki Bożej Częstochowskiej. 
Chodzi mi  konkretnie o taki obraz:
Wiem, że są schematy, bo widziałam gotowe haftowane obrazy, jednakże nie wiem już gdzie ich szukać. Będę wdzięczna za pomoc.

środa, 10 sierpnia 2011

Książki

Dziś będzie trochę o moich "skarbach". Niepotrzebne nikomu, mające za sobą lata szkolnej świetności, poukładane i pochowane na półkach, za stertą zdjęć w ramkach,  lektury , książki- postanowiłam przygarnąć. Nie mam serca wyrzucać książek i jest mi przykro jak ktoś to robi, a taki los pewno czekałby te książki.
 Chociaż sama nie mam miejsca na książki a cała moja biblioteka leżakuje w pudłach, to nie umiem przejść obok żadnego starego  czy nowego volumiu obojętnie.(Aparat mi nawala, więc musiałam się ratować  telefonem:/)

 W moje ręce wpadły Emancypantki z1973r

Faraon z 1983r.,



 Bardzo stary zbiór bajek pt. Nowy kiermasz bajek z 1976r.,
 
I  bardzo trudno wręcz nie dostępna Książka kucharska autorstwa Marka Łebkowskiego - którą podarowałam na 18 urodziny mojej  siostrze, jednakże zakochałam się w tej książce miłością wzajemną i pożyczyłam ją od niej na "wieczne oddanie" jako, że ona nie wiele ją używa. Jest poprostu świetna, pięknie wydana, każdy rozdział ma wprowadzenie i piękne opisy jak to było kiedyś i teraz.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

ECHHH....

Czy to wpływ hormonów, pogody, czy nie wiadomo czego jeszcze? Chyba wszystko naraz:( Ostatnimi dniami, jakoś wszystko mnie przygnębia, tu problemy, tam problemy, jeszcze nie dawno pisałam posta na ten temat, że wszystko zmierza ku dobremu a dziś? A dziś znów jakaś melancholia. Staram się cieszyć z małych rzeczy, dostrzegać dobrą stronę złych zdarzeń, tylko czasami nie daję rady i łzy mi kapią z oczu. Z Polski po urlopie przywiozłam tyle "skarbów": stare książki, nowe książki, kanwy do wyszywania... i wszystko "leży". Myślałam, że z powodu kilku długich tygodni wolnego, będę mieć czas, żeby się tym wszystkim nacieszyć. Niestety 4 tygodnie już za mną, a żadne książki nie tknięte- chyba, że kucharska, kanwa na tamborku czeka na rozpoczęcie wyszywania a ja nie mam ani chęci ani siły. Przygnębiają mnie problemy finansowe, czasami takie, że nie da się o nich nikomu opowiedzieć. I ja i mąż (chodź nigdy nic nie mówi, nie narzeka) jesteśmy nimi zmęczeni i chodź widać ich bliski koniec, to jednak takie problemy skutecznie potrafią zepsuć najlepszy humor, najszczersze chęci nie przejmowania się daną sytuacją. Każdy ma problemy, jedni małe, drudzy duże.. jestem cholernie mocną, ale i wrażliwą osobą, dostałam od życie wiele kopniaków, chodź mam tylko 26 lat. Na swoim garnuszku jestem od wieku, gdy skończyłam 18 lat i musiałam wyjechać obcego kraju, do ludzi, których na oczy nie widziałam, pracować za marne pieniądze i pomagać rodzinie, bo w domu nie było chleba, bo życie mnie do tego zmusiło. Po drodze było tyle dolin i kanionów, ile jest na mapie świata. Z każdego dołu trzeba było wychodzić samodzielnie i  chodź  w gardle ściskało, to głos nie mógł zadrżeć. Babcia mi powtarzała zawsze, Pan Bóg daje ci tyle Krzyży, ile jesteś w stanie unieść.  Ktoś powie, nie masz zdrowia, nie masz nic- TO JEST PRAWDA. A jak łatasz każdą dziurę  i boisz się i zastanawiasz się ile jeszcze, to ci zdrowie szlag trafi. Ile jesteśmy w  stanie unieść? Zwątpić, to najgorsze co można zrobić. Gdyby nie MB Częstochowska, której szczególnie poświęcony jest ten miesiąc, której ufam bezgranicznie, u której wymodliłam najwspanialszego męża pod słońcem, uprosiłam dar macierzyństwa i gdyby nie mój mąż, którego kocham jak nikogo na świecie,  który jest  moją Opoką, moją Siłą, moim Wszystkim, nie raz nie dała bym rady. Bez jego KOCHAM CIĘ ( a mówimy to do siebie codziennie po dziesiątki razy i ciągle nie mamy dość), bez jego bycia,  bez niego, nie jestem sobą.. Smutny ten post, ale chodź tu się mogę pożalić, bo nigdy nie mówię o swych problemach nikomu.