środa, 11 maja 2011

Mój dom-moja ostoja.

Jestem domatorką. Takie proste stwierdzenie o mnie. Uwielbiam spędzać czas w domu, jednakże nie jestem z tych osób, które potrafią większość czasu w domu, spędzić przed "pudłem pożeracza czasu"(czyt. TV)oglądając wszystko co leci po kolei łącznie z jakimiś durnymi  tele-zakupami, tele -grami, teleturniejami, których poprostu  nie trawię. Jestem raczej osobą, która potrafi znaleźć sobie 100000.... innych zajęć, niż gapienie się bezczynnie w telewizor. Jeżeli już coś oglądam, to są to filmy-seriale rodzinne/sagi zwłaszcza polskie produkcje typu "Siedlisko", "Klan", "Dom nad Rozlewiskiem", filmy kostiumowe, historyczne i stare, polskie,czarno-białe kino.Te gatunki sprawiają, że ciepło robi się koło serca(zwłaszcza w moim przypadku, opiszę później). Najchętniej, gdyby to było możliwe finansowo, materialnie itd., zostałabym w domu i bardzo bym się z tego cieszyła. Jednakże życie narazie pisze inny scenariusz. Oboje z mężem pracujemy i oboje ku naszemu szczęściu nie potrzebujemy - jak  nasi znajomi- cotygodniowych rozrywek typu wyjście do pubu co sobotę, odreagowanie tygodnia napojami wyskokowymi czy też robienia cotygodniowych imprez dla kilkunastu osób w domu. Oboje lubimy spędzać wieczory i wekeendy w domowym zaciszu. We dwoje. Tego nam poprostu potrzeba po całym męczącym dniu pracy i po całym długim tygodniu. Czy to źle? Chyba nie. Często się śmiejemy, że jesteśmy jak stare, młode małżeństwo, z dopiero kilkuletnim stażem:)
Sprawa u nas wygląda  troszkę inaczej. W chwili obecnej już od kilku lat, jesteśmy na emigracji. UK-ejujemy się. Zbieramy na domek w PL, nasz wymarzony, wyśniony i wyczekany, nasze 4 kąty, miejsce, nasz gniazdko. W polskich warunkach raczej było by nam ciężko, dlatego zdecydowaliśmy się na wyjazd i spełnienie marzeń. Startujemy w tym roku, ale o tym już w następnym poście;) Wracając do "ciepła wokół serca"- to właśnie  polskie produkcje wypełniają po części  ogromna tęsknotę za kochanym krajem. Tak wiem, przecież cudów tam nie ma, ale jest to co najważniejsze, jest rodzina, kochani rodzice, rodzeństwo, są polskie gazety, czasopisma w każdym sklepie, jest polskie jedzenie, które tu przygotowane tak samo, z polskich produktów kupionych w tutejszym polskim sklepie- NIGDY nie smakuje tak, jak ugotowane w Polsce z tych samych produktów.Tego wszystkiego  tak bardzo brakuje. Jestem sentymentalna, jestem rodzinna  i  OGROMNĄ wagę przywiązuję do rodziny, tradycji, zwyczajów i religii, od której tak łatwo tu odejść. Coś za coś mówią, tak jest niestety. Długa droga przed nami do spełnienia tych marzeń, ale w końcu musi się udać. Mocno w to wierzę, że kiedyś wrócę na swoje.

5 komentarzy:

  1. cóż mogę napisać.. spełnienia marzeń. zwłaszcza tych najpiękniejszych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Szano:)miło mi gościć Cię w moich progach i zapraszam częściej na wirtualne ciacho :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bratnia Duszo :-)
    Podziwiam,że aż tyle wytrzymałaś. Ja bym nie dała rady. Co prawda nie byłam za granicą aż tak długo, bo pojechałam tylko na wakacje do męża,który pracował na kontrakcie w Luksemburgu. Kraj piękny i ludzie sympatyczni ale bardzo tęskniłam i cieszyłam się,że wracam do domu pomimo tego,że mąż tam został. Ale on ma inny charakter - lubi się przemieszczać i już w wielu krajach mieszkał (zresztą studia też za granicą kończył). Życzę szybkiego powrotu do DOMU.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Dorfi!!!!:):):)Zagranica jest fajna, na chwilę, ale też dużo zależy od charakteru człowieka jak piszesz, a z drugiej strony, ktoś mi kiedyś powiedział, że człowiek to takie cielątko, które do wszystkiego się przyzwyczai.Poniekąd to prawda, ważnym jednak jest aby w tym "przyzwyczajeniu" nie utknąć na dobre, tylko iść do przodu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Magdo, za obserwację i support na swoim blogu. Wszystkiego dobrego i blogowego :) bede zagladac :)

    OdpowiedzUsuń